Zakupione przez Urząd Marszałkowski nowoczesne dwuczłonowe pojazdy szynowe miały zapewnić podróżnym szybką i komfortową podróż. Rzeczywistość okazuje się jednak inna. Duża awaryjność szynobusów stwarza spore problemy z dotarciem na czas do żądanego miejsca. Przekonali się o tym tydzień temu pasażerowie ze Szczytna, których podróż zakończyła się w lesie koło Pieców.

Podróżni wysiedli w lesie

Na początku stycznia tego roku tabor Przewozów Regionalnych wzbogacił się o trzy nowoczesne, dwuczłonowe szynobusy, którym nadano nazwy „Olsztyn”, „Elbląg” i „Ełk”. Dzięki tym pojazdom, z których każdy jest wart ponad 9 mln zł, Warmia i Mazury miały wkroczyć w XXI w. - Mieszkańcom naszego regionu oraz turystom przekazujemy najnowszy środek transportu (-). W ten sposób promocja województwa nie jest pustym słowem, ale związana jest z konkretnymi działaniami na rzecz poprawy komfortu wypoczynku na Warmii i Mazurach - mówił Jacek Protas, Marszałek Województwa podczas styczniowej prezentacji pojazdów. Niespełna 2 tygodnie później popsuł się szynobus „Ełk”, w którym padło sterowanie. W niedługi czas potem, 8 marca awarii uległ kolejny pojazd „Olsztyn”. Wyruszył on ze Szczytna o godz. 6.26 i zaledwie po przejechaniu kilku kilometrów niespodziewanie zatrzymał się w lesie.

- Początkowo pasażerowie nie wykazywali zaniepokojenia, ale gdy do kabiny motorniczego wszedł kolejarz z jakimś narzędziem zrozumieliśmy, że to awaria - relacjonuje przebieg wydarzenia Grażyna Saj-Klocek, która podróżowała tym składem.

Ponieważ postój się przedłużał, pasażerowie zapytali konduktora co się stało i wtedy usłyszeli, że niestety, trzeba czekać na lokomotywę z Olsztyna. Pociągnie ona cały skład dalej, tyle że zanim dotrze na miejsce, zajmie jej to ponad godzinę. Zapanowała wielka konsternacja, bo przecież każdy z pasażerów gdzieś się spieszył, jedni do pracy, inni do szkoły. Rozdzwoniły się telefony, każdy starał się wysłać wiadomość, że nie dotrze na czas. Bardziej niecierpliwi wyskakiwali z szynobusu i szli na przełaj przez las. Brnąc przez zaspy wydostawali się na pobliską szosę, gdzie machali w kierunku przejeżdżających samochodów. Jednak kierowcy na widok tylu ludzi stojących na poboczu zamiast zatrzymać się, przyciskali pedał gazu i tyle było ich widać. Grażyna Saj-Klocek, choć wyruszyła ze Szczytna parę minut po szóstej, dotarła do pracy w Olsztynie grubo po godzinie 10.00.

Nowoczesny szynobus po ponad godzinie dopięty został do starej 40-letniej, ale niezawodnej lokomotywy, która z bez kłopotów dopchała popsuty skład do stacji końcowej.

AWARIA SILNIKA

Szynobusy produkcji bydgoskiej PESY mają opinię dość awaryjnych, o czym pisaliśmy już w 2007 r. Spowodowane jest to tym, że ich produkcję rozpoczęto niedawno, więc daje się we znaki niedopracowanie konstrukcji. Antoni Orłowski, naczelnik wydziału przewozów i gospodarki taborem Przewozów Regionalnych w Olsztynie przyznaje, że rzeczywiście początkowo szynobusy z Bydgoszczy były podatne na uszkodzenia, ale to się, jak zapewnia, zmieniło. Jego zdaniem w ostatnich latach awaryjność spadła i nowo wyprodukowane pojazdy są już dużo lepsze i trwalsze, choć coś się zepsuć w nich może, jak w każdej maszynie.

- 8 marca w szynobusie „Olsztyn” nastąpiła awaria silnika – informuje Antoni Orłowski, dodając, że obecnie prowadzone jest postępowanie wyjaśniające co się konkretnie stało. Taką procedurę stosuje się w przypadkach, gdy pojazd jest na gwarancji. Po niezbędnych ustaleniach naprawa zostanie dokonana na koszt producenta.

Marek J. Plitt/fot. M.J.Plitt