Dziewiętnaste Dni i Noce Szczytna przeszły

do historii, a organizatorzy myślą już o przyszłorocznej, jubileuszowej edycji imprezy. My jednak postanowiliśmy wrócić jeszcze na moment do niedawnego święta grodu. O jego pozytywne i negatywne strony zapytaliśmy kilka znanych w mieście osób.

Plusy i minusy święta grodu

DANUTA GÓRSKA,

burmistrz Szczytna - W takiej formule Dni i Noce Szczytna odbyły się po raz trzeci. Podczas poprzednich edycji zbieraliśmy różne uwagi i teraz staraliśmy się na nich bazować. Co mnie urzeka w tej impezie, to przede wszystkim liczba jej uczestników, która jest olbrzymia. To zadziwia wykonawców występujących podczas święta miasta, bo na początku są przekonani, że przyjeżdżają do małej miejscowości i spodziewają się nie najwyższej frekwencji, a na koncerty przychodzą prawdziwe tłumy. Dni i Noce zajmują też coraz większą przestrzeń, obejmującą już nie tylko sam plac Juranda i główne ulice, ale np. także park nad małym jeziorem, dzięki czemu miasto jest wypełnione ludźmi. Jestem pełna uznania dla bawiących się osób. Nie zauważyłam ludzi, którzy przedawkowali alkohol, cała impreza stała naprawdę na poziomie. Widać, że mieszkańcy mają poczucie, że uczestniczą w prawdziwym święcie naszego miasta. Pracujemy już nad przyszłoroczną, jubileuszową edycją Dni i Nocy, oczywiście będziemy się starali wprowadzać pewne zmiany. Doszły do nas głosy, że mogłoby być więcej punktów gastronomicznych. Weźmiemy to pod uwagę. Za rok postaramy się na pewno pozytywnie zaskoczyć uczestników imprezy.

HANNA KLENCZON,

siostra Krzysztofa Klenczona, sekretarz jury ogólnopolskiego konkursu piosenki jego imienia - Tak naprawdę w tej nowej formule, która funkcjonuje od trzech lat, co roku dzieje się bardzo podobnie. Z tego powodu trudno mi o zdecydowaną opinię o tegorocznej edycji imprezy. Daje się jednak zauważyć, że Krzysztof Klenczon został przytłumiony Dniami i Nocami. Nie jest to tylko moje zdanie, ale też wielu fanów, którzy piszą o tym do mnie w mailach. Nie bardzo chcą tu przyjeżdżać, bo nie mają po co. Nie widzą specjalnie akcentów Klenczonowskich, bo dominuje raczej komercja, muzyka dla mas. Oczywiście nie ma w tym nic złego, takie jest życie i charakter tej imprezy. Dlatego padła propozycja, by konkurs piosenki im. Krzysztofa Klenczona oddzielić od Dni i Nocy Szczytna i organizować go w innym terminie, np. pod koniec czerwca. Uważam, że to dobry pomysł. Konkurs mógłby być połączony ze zlotem fanów i poprzedzony warsztatami dla finalistów. W tym roku minusem, który zauważyłam, było chyba niezgranie terminu imprezy. Równocześnie na polach grunwaldzkich odbywała się przecież rekonstrukcja bitwy i dużo ludzi pojechało właśnie tam.

insp. SŁAWOMIR OLEWIŃSKI

- komendant powiatowy policji - Jeśli chodzi o bezpieczeństwo podczas tegorocznych Dni i Nocy Szczytna, to nie mam żadnych uwag. Wszystko przebiegało bardzo spokojnie, nie odnotowaliśmy aktów wandalizmu, czy bójek. To jedna z najbezpieczniejszych imprez, choć nie pamiętam, by w poprzednich latach dochodziło do jakichś groźnych incydentów. Według osób dowodzących zabezpieczeniem ruchu podczas Dni i Nocy, nie było poważniejszych utrudnień. Zdarzało się jednak, że niektórzy kierowcy jeździli na pamięć, nie patrząc na oznakowanie.

HENRYK ŻUCHOWSKI

- lider opozycyjnego Forum Samorządowego - Byłem tylko na otwarciu Dni i Nocy, nie przepadam za takim zgiełkiem. Każdy wybiera to, co mu bardziej odpowiada. Nie interesuje mnie impreza, na której ktoś mógłby wylać mi piwo na plecy. Lubię czuć się bezpiecznie, a to poczucie zapewnia mi udział w koncertach biletowanych. Oczywiście takie imprezy jak Dni i Noce Szczytna są potrzebne, bo ludziom po ciężkiej pracy należy się jakaś rozrywka. Według mnie ogromnym minusem była komunikacja. Przez Szczytno, które przecież nie jest wielką metropolią, praktycznie nie dało się przejechać. Kierowcy, klnąc w żywe kamienie, czekali w korkach nawet pół godziny. Zamknięcie głównych ulic nie byłoby takie złe, gdyby nie trwające remonty choćby na 1 Maja. W okolice Suwalskiej czy Pomorskiej w zasadzie nie można się było dostać. Dziwię się, że policja i straż pożarna wyraziły zgodę na takie rozwiązanie. Ta sytuacja stwarzała przecież niesamowite zagrożenie w razie poważnego wypadku czy innego tragicznego zdarzenia.

WANDA KWIATKOWSKA

- szefowa Mazur-Polu - W tym roku uczestniczyłam tylko w imprezach sobotnich, w innych dniach nie pozwolił mi na to czas. Generalnie bardzo mi się podobało - panowała świetna atmosfera, dopisała także pogoda. Bardziej jednak odpowiadało mi, gdy koncerty odbywały się na plaży nad jeziorem. Panował tam zdecydowanie inny klimat niż na pl. Juranda. Uważam, że należałoby kiedyś do tego powrócić. Poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń. Zauważyłam, że impreza przebiegała bardzo spokojnie. Nie widziałam chuliganów czy mocno pijanych osób. Nasze społeczeństwo chyba już dorosło i umie się kulturalnie bawić. Niektórzy narzekali na utrudnienia komunikacyjne. Myślę, że raz do roku można je przeboleć, a takie święto miasta integrujące mieszkańców jest przecież potrzebne.