Dyrektor Zespołu Szkół Szkół nr 3 Piotr Karczewski postuluje, by studniówki nie odbywały się, jak obecnie, w dużych salach bankietowych z dala od miasta, ale wróciły do szkół. - Byłby to powrót do pięknej tradycji i święto młodości – argumentuje. I choć w swojej opinii nie jest odosobniony, to na razie wszelkie próby namowy rodziców i uczniów do zmiany studniówkowych zwyczajów kończą się fiaskiem.

Niech studniówka wróci do szkół

BYŁ KLIMAT, TERAZ GO BRAK

Bale na sto dni przed maturą coraz częściej przypominają duże wesela niż szkolne imprezy. To nie wszystkim się podoba. Do przeciwników organizowania studniówek poza szkołą należy dyrektor ZS nr 3 Piotr Karczewski. Według niego zabawy te, z racji swojej lokalizacji, przestały być szkolnymi, co pociąga za sobą szereg konsekwencji.

- Za studniówki organizowane w szkole braliśmy pełną odpowiedzialność i robiliśmy wszystko, by odbywały się bez żadnych zagrożeń – mówi dyrektor. W ostatnich latach organizatorem studniówek jest komitet organizacyjny powołany przez rodziców, a wychowawcy klas maturalnych pełnią rolę współorganizatorów. Kadra pedagogiczna to goście zaproszeni na imprezę. Bal w dużych salach bankietowych w opinii dyrektora to odejście od pięknej tradycji.

- Moim marzeniem jest, by studniówki ponownie odbywały się w szkole, tym bardziej, że mamy nowy obiekt sportowy, który idealnie się nadaje do zorganizowania takiej imprezy – uważa Piotr Karczewski. Dodaje, że na każdym spotkaniu z rodzicami namawia ich do powrotu studniówek do szkoły, ale jak dotąd bez powodzenia.

- Myślę, że w tych decyzjach bardzo duży udział ma młodzież – mówi dyrektor. - Młodzi ludzie mają swoje wyobrażenie na temat dobrej zabawy. Zdanie kadry pedagogicznej na temat zabawy szkolnej, jaką powinna być studniówka, jest znacząco inne. Według Piotra Karczewskiego, nastąpiło pomieszanie prostych pojęć – studniówki (sto dni przed maturą jeszcze z udziałem uczniów) i balu maturalnego (zabawy dla absolwentów). Opinię dyrektora podziela sekretarz Rady Rodziców ZS nr 3 Joanna Badysiak.

- Studniówka w szkole miała swój klimat. Teraz, kiedy jest poza, nie różni się niczym od każdego innego balu – mówi. Przypomina, że dawniej w przygotowanie imprezy angażowali się wszyscy, zarówno pedagodzy, jak i uczniowie oraz rodzice, co miało swój walor integracyjny i wychowawczy. Teraz ciężar organizacji spoczywa jedynie na obsłudze sali. Joanna Badysiak miło wspomina niedawny bal gimnazjalny w ZS nr 3.

- Wszystkie dzieci stroiły salę, w przygotowania zaangażowali się rodzice, panowała bardzo miła atmosfera – mówi. Z czego wynika taka zmiana zwyczajów?

- To kwestia wygody. Rodzice płacą określoną sumę i resztę mają z głowy – twierdzi nasza rozmówczyni. Zapowiada, że będzie namawiała innych rodziców, by w przyszłości studniówki wróciły do szkoły.

DECYDUJE WYGODA

Organizacja studniówek w dużych salach bankietowych ma jednak swoich zwolenników. - Są to miejsca profesjonalnie do tego przygotowane. Obsługa, a nie rodzice czuwa nad przebiegiem imprezy i bierze za nią odpowiedzialność. To po prostu wygoda – mówi Daniel Filipowicz, tata tegorocznej maturzystki, Darii. W podobnym duchu wypowiada się też dyrektor ZS nr 2 Danuta Maroszek. - Czasy się zmieniają, idziemy z postępem – mówi, dodając, że niechęć do organizowania studniówek w szkole rodzice tłumaczą brakiem czasu na włączenie się do organizacji.

- Rzeczywiście było to takie przedsięwzięcie logistyczne, że przez poprzedzający studniówkę tydzień nic się nie robiło poza przygotowaniami. Był to ogromny wysiłek – wspomina Danuta Maroszek. Podkreśla, że jest to wybór uczniów i rodziców, dlatego nie ma sensu ingerować w ich decyzje. Poza tym, jak mówi dyrektor, moda na studniówki poza szkołą zapanowała już właściwie w całej Polsce. Również sami uczniowie przyznają, że impreza poza szkołą ma więcej plusów niż minusów.

- Wygodniej jest zapłacić i pojechać już na gotowe, choć i tak wiele rzeczy trzeba jeszcze załatwić – mówią Daria Filipowicz i Zuzanna Krafzik z klasy III „d” ZS nr 3. Mimo to, jak przyznają, gdyby studniówka odbywała się w szkole, uczestniczyłoby w niej więcej nauczycieli, a koszt organizacji byłby zapewne tańszy.

Z DALA OD SZCZYTNA

Studniówka to wyjątkowy dzień w życiu każdego maturzysty. Taki, który pamięta się przez długie lata. Nic więc dziwnego, że zarówno młodzież, jak i rodzice dokładają wszelkich starań, by był to niezapomniany, jedyny w swoim rodzaju bal. Dawniej nikt nie wyobrażał sobie, aby mógł on odbywać się poza szkołą. Przygotowaniem do studniówki żyła właściwie cała szkolna społeczność. Zabawa najczęściej odbywała się w sali gimnastycznej, którą na ten niepowtarzalny wieczór specjalnie dekorowali uczniowie z pomocą nauczycieli i rodziców. Ci ostatni zajmowali się także przyrządzaniem posiłków lub zorganizowaniem odpowiedniego cateringu. Teraz to już przeszłość. O tym, by studniówki odbywały się w szkole, młodzież na ogół nie chce nawet słyszeć. Dla wielu byłby to zwykły „obciach”. Nie inaczej jest w Szczytnie. W tym roku maturzyści na miejsce zabaw wybrali duże sale weselne zlokalizowane już nie tylko z dala od miasta, ale wręcz poza granicami powiatu, a nawet województwa. Młodzież z ZS nr 3 i ZS nr 2 bawiła się w Myszyńcu, a uczniowie ZS nr 1 w Wolkowych. Maturzyści z ZS 3 za udział w imprezie musieli zapłacić po 160 zł i dodatkowo 100 zł, jeżeli decydowały się zabrać na studniówkę kolegę lub koleżankę. W kosztach balu, oprócz jedzenia i wynajmu sali, trzeba było uwzględnić także m. in. transport (siedem kursów autobusowych), opłatę dla DJ-a oraz ZAIKS-u za puszczaną muzykę. Na studniówce ZS nr 3 bawiło się około 250 osób.

MODA I PRZESĄDY

Zawsze, poza miejscem studniówki, głowy jej uczestników, a zwłaszcza uczestniczek zaprzątają stroje, fryzury i makijaże. Jakie trendy dominowały w tym roku?

- Jeszcze do niedawna modne były długie sukienki. Teraz zdecydowanie obowiązywały krótkie – mówią Daria i Zuzia. Dominujące w tym sezonie studniówkowym kolory to fiolet, błękit, róż, chaber czy barwa landrynkowa. Mało popularna stała się za to czerń. Z mody wyszedł lansowany do niedawna przepych – wszelkie falbanki, brokaty i kokardy. Wśród fryzur nadal preferowane są koki, choć powodzeniem w tym roku cieszyły się warkocze zaplatane na lokach tak, by z boku pozostawał pukiel podkręconych włosów.

Ze studniówką wiąże się szereg przesądów. Najpopularniejsze to te mówiące o konieczności założenia czerwonej bielizny i podwiązek. - Podwiązkę musi mieć zdjąć chłopak, a potem trzeba ją mieć ze sobą na maturze – mówią Daria i Zuzia. Gwarantem szczęścia na egzaminie dojrzałości ma być także nieścinanie włosów po studniówce.

Ten jedyny w swoim rodzaju bal to również nie lada obciążenie dla portfeli rodziców. Cena sukienki to koszt w granicach 150 złotych, butów – 100 – 150. Za fryzurę, w zależności od długości włosów trzeba zapłacić od 50 do 100 zł, a za makijaż – ok. 60 – 70 złotych. Warto jednak w ten jeden wieczór zainwestować, bo w końcu zdarza się on tylko raz w życiu. A potem już tylko nauka do matury …

Ewa Kułakowska/fot. D. Flipowicz