Jak bumerang powraca temat poszerzenia granic Szczytna. Potrzebę taką dostrzegają m.in. miejscy radni, zwracając uwagę, że stolicy powiatu brakuje terenów inwestycyjnych oraz działek budowlanych. Wójt Sławomir Wojciechowski nie chce jednak o tym słyszeć, a zgłaszane pomysły nazywa „poronionymi”. Z kolei burmistrz Górska zachęca radnych miejskich, by prowadzili rozmowy z gminnymi samorządowcami w celu „przygotowania atmosfery”.

Miasto z obwarzankiem

NIEUDANE STARANIA

Problem poszerzenia granic Szczytna nie jest nowy. Starania o to podejmowali już burmistrzowie Henryk Żuchowski i Paweł Bielinowicz. Ten pierwszy wystąpił ze stosownym wnioskiem do ministra spraw wewnętrznych, ale opór gminy spowodował, że zamiaru nie udało się zrealizować. Jak mówił w rozmowie z „Kurkiem” były burmistrz, jego poprzednicy popełnili poważne błędy zgadzając się na podłączenie podszczycieńskich miejscowości do miejskiej infrastruktury. Stąd, zdaniem Żuchowskiego, dziś sprawa poszerzenia granic miasta może być trudna do przeprowadzenia. – Gmina nie ma żadnego interesu, by oddać nam swoje tereny – uważa były burmistrz. Z kolei Paweł Bielinowicz w czasie swoich rządów zwrócił się do samorządu gminnego o zamianę terenów, na których znajdowały się miejskie inwestycje, takie jak stacja uzdatniania wody (Lipowa Góra Wsch.) oraz oczyszczalnia ścieków (Nowe Gizewo). Także i w tym przypadku miasto napotkało na stanowczy opór gminy. Według Bielinowicza, obecna sytuacja to niechlubny spadek po epoce PRL-u, kiedy to powstawały wokół miast duże gminy. – To nie służy rozwojowi. Byłoby lepiej graniczyć z kilkoma gminami, a nie jedną, żyjącą kosztem miasta – mówił w rozmowie z „Kurkiem” Paweł Bielinowicz.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.