Zaadaptowany kilka lat temu przez gminę Pasym na mieszkania socjalne budynek dawnej szkoły w Grzegrzółkach dziś nie nadaje się praktycznie do użytkowania. Wszechobecna wilgoć i grzyb na ścianach to utrapienie lokatorów. Wśród nich najwięcej powodów do zmartwień ma Ewa Zawrotna, matka siedmiorga dzieci, w tym cierpiącej na porażenie mózgowe córki.

Grzyb na każdej ścianie

MIESZKANIE Z WILGOCIĄ

Ewa Zawrotna z Grzegrzółek jest samotną matką siedmiorga dzieci, w tym 21-letniej Tereni cierpiącej od urodzenia na dziecięce porażenie mózgowe. Dziewczyna nie chodzi, nie mówi, nie wykonuje samodzielnie nawet najprostszych czynności. Wymaga ciągłej całodobowej opieki. Na kilka godzin dziennie Teresa jest dowożona na zajęcia do Środowiskowego Domu Pomocy w Sąpłatach. Wcześniej pani Ewa mieszkała u rodziców w Gromie, zajmując z gromadką dzieci jeden pokój. O kłopotach tej rodziny pisaliśmy w poprzednim „Kurku”. Warunki tam panujące były bardzo ciężkie - ciasnota oraz brak bieżącej wody powodowały, że dalsze życie tam z niepełnosprawną córką, stało się prawdziwą męką. Dlatego gdy niespełna cztery lata temu kobieta otrzymała od gminy Pasym socjalne mieszkanie w budynku byłej szkoły w Grzegrzółkach, wydawało się, że jej problemy, choć częściowo, zostały rozwiązane. Tymczasem wkrótce po wprowadzeniu się do nowego lokum, zaczęły się nowe kłopoty.

- Już po roku pojawił się grzyb. Zimą woda wypływa spod segmentu - skarży się Ewa Zawrotna. W mieszkaniu zaraz po wejściu czuć panującą wilgoć. Malowane jesienią ubiegłego roku ściany są już czarne. Wszelkie zabiegi polegające na osuszaniu czy stosowaniu antygrzbicznych środków nie załatwiają sprawy. Kobieta boi się, że mieszkanie w takich warunkach może nieść negatywne skutki dla zdrowia jej i dzieci.

- Syn choruje na oskrzela. Jak tylko tu przyjeżdża, od razu ma kłopoty z oddychaniem. Z powodu wilgoci niszczeje też zakupione kosztem wielu wyrzeczeń wyposażenie, w tym meble.

ILE STARCZY SIŁ

Pani Ewa wielokrotnie zgłaszała problem urzędnikom i burmistrzowi Pasymia. W mieszkaniu od czasu do czasu pojawiają się pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej.

- Urzędnicy znają naszą sytuację, ale niewiele robią, by mi pomóc. Kiedy byłam u burmistrza, usłyszałam tylko, że mam być cierpliwa i czekać - mówi kobieta. Innym poważnym utrudnieniem jest dla niej brak w lokalu łazienki z prawdziwego zdarzenia. To szczególnie uciążliwe, gdy musi codziennie kąpać niepełnosprawną córkę. Ewa Zawrotna robi to w dziecięcej wanience. Każda taka kąpiel kosztuje kobietę wiele sił.

- Na razie pomagają mi w tym synowie. Nie wiem, jak długo starczy mi jeszcze energii. Przecież lat nie ubywa, wręcz przeciwnie - żali się pani Ewa. Mieszkając w lokalu socjalnym, nie ma możliwości pozyskiwania środków z PFRON-u na adaptację pomieszczeń na potrzeby niepełnosprawnego dziecka.

- Nie mogę tu w nic inwestować, bo to nie moje. Z drugiej strony gmina bierze pieniądze za czynsz i to ona powinna dbać o swój majątek - uważa kobieta.

WADLIWA WENTYLACJA

Budynek po dawnej szkole w Grzegrzółkach gmina Pasym zaadaptowała na mieszkania socjalne jeszcze za poprzedniej kadencji. Część środków na ten cel pozyskano wtedy z ministerstwa infrastruktury, pozostałe pochodziły z kasy pasymskiego samorządu. W wyremontowanym obiekcie lokum znalazło dziewięć rodzin. Teraz pojawiają się wątpliwości, czy wydane wówczas pieniądze nie zostały wyrzucone w błoto, skoro już po kilku latach budynek niszczeje.

- Dokumentacja została wykonana przez fachowców zgodnie ze wszystkimi zasadami sztuki budowlanej. Wszyscy zapewniali nas, że w budynku będą zachowane minimalne normy - mówi wicestarosta Kazimierz Oleszkiewicz, który w poprzedniej kadencji jako sekretarz gminy pilotował całą inwestycję. Przyznaje jednak, że w dawnej szkole wadliwie działa wentylacja.

- Obiekt jest położony nisko. Kierunki wiatrów powodują, że wentylacja, mimo że wykonana zgodnie z dokumentacją, nie działa jak należy - tłumaczy wicestarosta.

TRZEBA BUDOWAĆ

Burmistrz Pasymia Bernard Mius uważa, że decyzja o zaadaptowaniu szkoły na mieszkania była trafna, ale ma zastrzeżenia do sposobu wykonania inwestycji.

- Gdybym wtedy był burmistrzem zrobiłbym to dużo lepiej, tak, by były tam wyższe standardy - mówi. Dodaje jednak, że warunki w obiekcie nie są wcale tragiczne. Przypomina, że po kwietniowym pożarze w Kamieniu Pomorskim, budynek socjalny w Grzegrzółkach został skontrolowany przez odpowiednie służby i inspekcje, które nie stwierdziły poważniejszych nieprawidłowości. Burmistrz zapewnia, że zna sytuację Ewy Zawrotnej. Według niego jedynym rozwiązaniem dla niej oraz innych rodzin będących w podobnym położeniu, byłaby budowa mieszkań komunalnych. Przymiarki do niej już trwają.

- Na razie niestety nie mam lokalu, do którego mógłbym przenieść tę panią - mówi Mius.

Ewa Kułakowska, Fot. A. Olszewski