Małgorzata Piotrowska z Pasymia samotnie wychowuje czworo dzieci, w tym chorego na

porażenie mózgowe syna. Rodzina mieszka w ciasnej klitce, bez łazienki, a niepełnosprawnego chłopca kobieta musi sama co dzień wnosić i wynosić po stromych schodach. I choć od czternastu lat stara się o lepsze lokum, to od kolejnych włodarzy Pasymia słyszy tylko obietnice i zapewnienia, że na liście oczekujących zajmuje pierwsze miejsce.

Człowiek się nie liczy

KLITKA BEZ ŁAZIENKI

Małgorzata Piotrowska to w Pasymiu postać wszystkim dobrze znana, głównie za sprawą

swojej aktywności na niwie społecznej i chęci niesienia pomocy innym. Od kilkunastu lat jest członkinią miejscowej OSP, pełniąc w niej obecnie funkcję sekretarza. Ma uprawnienia ratownika medycznego, a podczas akcji dowodzi drużyną. Śmiało można powiedzieć, że jest na każde wezwanie, choć sama łatwego życia nie ma. Samotnie wychowuje czworo dzieci - 19-letniego Andrzeja, 17-letnią Anię oraz 15-letnich bliźniaków Piotrka i Pawła. Ten ostatni choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Chłopiec nie porusza się samodzielnie i potrzebuje ciągłej opieki. Każdego dnia jeździ na zajęcia do Ponadlokalnego Centrum Rehabilitacyjno-Edukacyjnego w Szczytnie. Rodzina gnieździ się w starym, ciasnym mieszkaniu na ul. Reja. Lokal liczy zaledwie 36 m2, a warunki, jakie w nim panują, urągają wszelkim standardom. Brakuje tu łazienki, a ubikacja znajduje się na korytarzu. Korzystanie z niej zimą, ze względu na panujący chłód, może grozić przeziębieniem. Rodzina pani Małgorzaty ma do dyspozycji tylko jeden pokój z kuchnią. Kilka lat temu kobieta wydzieliła jej część po to, by stworzyć dzieciom kąt do nauki. Kiedy wszyscy szykują się do spania, po rozłożeniu łóżek w mieszkaniu nie ma gdzie wcisnąć szpilki.

- Raz w tygodniu korzystamy z uprzejmości naszej sąsiadki, która pozwala nam się u niej kąpać - mówi Małgorzata Piotrowska. Największy kłopot sprawia jej wnoszenie i znoszenie niepełnosprawnego syna po stromych, drewnianych schodach. Mieszkanie, w którym żyje rodzina znajduje się na piętrze, a 15-letniego, dorastającego chłopca co dzień trzeba przetransportować do samochodu odwożącego go do PCRE.

- Z przerażeniem patrzę, jak Małgosia dźwiga to dziecko. Co będzie, jak któregoś dnia oboje spadną i się połamią? - zastanawia się Genowefa Majewska, przyjaciółka rodziny, do której Piotrowscy przychodzą się kąpać.

ZAWIEDZIONA NADZIEJA

Pani Małgorzata już od czternastu lat stara się o lepsze warunki dla siebie i swoich dzieci, jednak jej zabiegi o zmianę mieszkania nie przynoszą skutku.

- Już trzeci burmistrz obiecuje mi, że dostanę mieszkanie, ale nic z tego nie wynika - żali się kobieta.

Niedawno zaświtała nadzieja, że marzenie rodziny wreszcie się spełni. Pojawiła się szansa na to, że otrzyma ona mieszkanie w należącym do gminy parterowym budyneczku na ul. Dworcowej. Od kilku tygodni kobieta żyła tą nadzieją, podsycaną jeszcze przez radnych z komisji mieszkaniowej oraz burmistrza. Niestety, zamiast radości, przyszło kolejne rozczarowanie. W ubiegłym tygodniu odbyło się posiedzenie komisji mieszkaniowej, na którym Małgorzata Piotrowska usłyszała, że lokalu nie dostanie, bo nie spełnia on wymogów, a gminy nie stać na ewentualny remont. Tłumaczono również, że wszelkie rozbudowy domku nie wchodzą w grę, gdyż zgody na to nie wyda wojewódzki konserwator zabytków.

- Trzeba było mi to od razu powiedzieć, a nie tak długo zwodzić - mówi pani Małgorzata. - Dla mnie to szok, bo po raz kolejny władze mnie zbyły i poniżyły. Nie marzę przecież o żadnym pałacu czy willi, tylko godziwych warunkach dla moich dzieci - dodaje rozgoryczona kobieta. Takim obrotem sprawy zbulwersowani są także przyjaciele i znajomi kobiety.

- Przed wyborami nasi kolejni włodarze wiedzieli, gdzie mieszka Piotrowska czy Majewska. Chodzili, obiecywali i co? Teraz nikt się nami nie interesuje. U nas człowiek się nie liczy - mówi Genowefa Majewska.

- Małgosia pracuje w straży za dziesięciu, a jej samej nikt nie chce pomóc - dorzuca długoletni działacz pasymskiej OSP Jan Piotrowski.

MUSI BYĆ CIERPLIWA

Burmistrz Pasymia Bernard Mius potwierdza, że o nieprzyznaniu Małgorzacie Piotrowskiej mieszkania na Dworcowej zdecydowała opinia fachowców, którzy orzekli, że obiekt nie kwalifikuje się do rozbudowy.

- Ten lokal dla niej się nie nadawał. Jest zawilgocony i ciasny. Przyznając go pani Małgorzacie, wyrządzilibyśmy jej krzywdę - mówi burmistrz. Według niego gmina obecnie nie ma możliwości, by dać rodzinie godne lokum.

- Pani Piotrowska musi być cierpliwa i czekać. Skierujemy wszystkie siły, żeby jej pomóc - zapewnia Bernard Mius. Podobne deklaracje składa radna Jolanta Jusis-Szpara z komisji mieszkaniowej.

- Ta pani jest u nas pierwsza na liście. Myślimy o niej na każdym posiedzeniu komisji - mówi radna.

Na Małgorzacie Piotrowskiej takie słowa nie robią już żadnego wrażenia.

- Od czternastu lat słyszę te obietnice, za każdym razem robią mi nadzieję i zawsze kończy się tak samo - podsumowuje.

Ewa Kułakowska