Mieszkańcy dwóch bloków w Orzeszkach żalą się na swój los. Najpierw przez kilkanaście lat uniemożliwiano im wykup mieszkań, teraz nowy właściciel żąda ceny, na którą ich nie stać. Są jeszcze inne powody ich wzburzenia.

Co dalej z nami będzie

HISTORIA WŁASNOŚCI

Dwa bloki położone w Orzeszkach wybudowano w latach 1979/80 dla rodzin pracowników PGR. W momencie zmian ustrojowych i likwidacji gospodarstw majątek przejął Skarb Państwa. Później został on sprzedany spółce Precmech z Łodzi. W lipcu 2000 roku, pojawił się nowy nabywca, Stanisław Zdunek z Klonu, prowadzący biuro nieruchomości w Szczytnie.

- O dokonywanych transakcjach nikt nas nie powiadamiał - żali się jedna z mieszkanek Hanna Szatkowska. Mieszkańcy czują się zwodzeni i ignorowani. Dużo pretensji mają do wójta o to, że zamiast im, bloki sprzedał prywatnej spółce.

Józef Zapert wyjaśnia jednak, że budynki sprzedał nie on, a wojewoda olsztyński.

- Gmina nigdy nie była właścicielem tych bloków – zapewnia wójt.

INTERWENCJA POLICJI

Mieszkańcy narzekają, że od kiedy właścicielem bloków został Stanisław Zdunek pojawiły się dodatkowe problemy w ich codziennym życiu.

- Kanalizacja jest w fatalnym stanie, ciągle się zapycha, w powietrzu czuć odór ścieków – mówią jednym głosem. Po przeprowadzonym remoncie instalacja zapadła się w głąb ziemi. Zalane są także piwnice. Ich czyszczeniem muszą zajmować się sami mieszkańcy.

- Robimy to na własny koszt, tak jak wymieniliśmy za własne pieniądze okna, drzwi – wylicza jeden z mieszkańców. Punktem kulminacyjnym, który wyprowadził lokatorów z równowagi i zakończył się interwencją policji stały się wydarzenia sprzed dwóch tygodni.

Właściciel przyjechał z ekipą robotników. Z użyciem ciężkiego sprzętu zaczęli wykopywać płyty betonowe tworzące utwardzoną drogę. Oburzeni mężczyźni wyszli z domów i zaczęli protestować.

- Droga służy nie tylko mieszkańcom, ale także karetkom pogotowia, dostawcom chleba, listonoszowi, pojazdom jadącym do mleczarni – wyliczają mieszkańcy.

Na skutek ich protestu musiała interweniować policja. Usuwanie płyt z drogi wstrzymano.

NA BRUK

Lokatorzy bloków mają też inne zmartwienie. Części z nich grozi eksmisja z tytułu niepłacenia czynszu. Na początku kwietnia odbędzie się sprawa w Sądzie Rejonowym w Szczytnie.

- Chcieliśmy wykupić mieszkania od pana Zdunka. Zaproponował nam jeden tysiąc złotych za metr kwadratowy, ale my nie jesteśmy w stanie tyle zapłacić - narzeka pan Tadeusz.

- Co dalej z nami będzie, gdzie się podziejemy? Mieszkamy tu od trzydziestu lat, niektórzy od urodzenia - dodaje Halina Deptuła.

ZMIANY NA LEPSZE

Stanisław Zdunek potwierdza, że domaga się przed sądem eksmisji, ale tylko tych rodzin, które nie płacą czynszu. Cenę za wykup mieszkań uważa za rozsądną.

Odpiera też zarzuty, że nie dba o stan budynków. Twierdzi, że jego działania zmierzają do podwyższenia standardów życia lokatorów. Usuwa płyty betonowe po to, aby położyć nową drogę żwirowo-cementową oraz zbudować parkingi. W przyszłości zamierza ogrodzić teren oraz umieścić kontenery na śmieci pod warunkiem jednak, że lokatorzy będą płacić czynsz w terminie.

- Chcę także zmodernizować kanalizację, ale lokatorzy nie pozwalają mi na to. Obrzucają mnie obelgami jak tylko przyjeżdżam wyjaśnić im co trzeba jeszcze zrobić – opowiada właściciel bloków. Podczas ostatniej wizyty mieli przywitać go z łopatami i widłami w rękach grożąc, że go zabiją. Zapowiada, że złoży w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

Hanna Deptuła przyznaje, że pod wpływem emocji mogły paść ostre słowa, ale bez gróźb.

- Żadnych łopat i wideł nie było, pan Zdunek to sobie wymyślił – mówi lokatorka.

Joanna Bober Durda