Na terenie leśnictwa Kobiel, niedaleko Piasutna, odbyły się I Zawody Drwali rywalizujących o Puchar Nadleśniczego Nadleśnictwa Spychowo. Zmagania te, odtąd rozgrywane rokrocznie, mają przyczynić się do podniesienia umiejętności technicznych pracowników leśnych oraz poprawy bezpieczeństwa podczas wykonywanej przez nich pracy.

Bój o topór nadleśniczego

ŚCINKA, OKRZESYWANIE, PRZERZYNKA

W zawodach wzięło udział 26 drwali, którzy na co dzień pracują w rozległych lasach Nadleśnictwa Spychowo. Reprezentowali oni trzy zakłady parające się usługami leśnymi - dwa mające swoje siedziby w Szczytnie i jeden z Piasutna. Rywalizację rozpoczęła ścinka drzew. W wyznaczonej i oddalonej od widzów ze względów bezpieczeństwa strefie każdy z zawodników musiał powalić wielką sosnę, przy czym liczył się czas i dokładność wykonywanej pracy. Czubek powalanego drzewa powinien upaść na specjalny palik wbity w ziemię. Jeśli tak się nie stało, liczyła się odległość między palikiem, a leżącą już sosną.

Potem, co stanowiło drugą konkurencję, następowało okrzesywanie, czyli oczyszczenie ściętego drzewa ze wszelkich konarów i gałęzi. W trakcie wykonywania tej roboty, również liczyły się czas i dokładność. Nie można było bowiem podczas obcinania gałęzi poranić pnia, ani też pozostawić sterczących z niego kikutów. Trzecia konkurencja, która odbywała się już bezpośrednio na oczach kibiców i rywalizujących ze sobą drwali, polegała na dokładnym wykonaniu przerzynki. Chodziło o to, aby wcześniej ułożony na ziemi drewniany kloc pociąć na mniejsze, nadające się do transportu odcinki. Wychodziło to różnie, bo nie zawsze teoretycznie odcięty kawałek dawał się oderwać od reszty pnia. Trzeba tu dodać, że drwale często rozmyślnie nie przecinali go do końca. Takie postępowanie zapewniało im większe zdobycze punktowe, niż w przypadku, gdyby zdarzyło się nadciąć podłoże. W trakcie zawodów, gdy przechodzono od jednej konkurencji do drugiej, był czas na relaks przy ognisku, gdzie czekała na chętnych gorąca herbata i kawa, a w późniejszych godzinach gorący bigos, kiełbaski oraz bułeczki. Choć rywalizacja była ostra, humory zawodnikom dopisywały. Jeden z drwali młodszego pokolenia, Radosław Ostaszewski z Nowych Kiejkut, bardzo sobie chwalił udział w zawodach. Choć ma już za sobą kilka lat praktyki, tego rodzaju sprawdzian umiejętności uważa za bardzo pożyteczny.

- Jest to fajna impreza. Choć nie wszystko wyszło mi tak, jak zamierzałem, na pewno wystartuję za rok, a wtedy wyniki będą jeszcze lepsze - zapewnił „Kurka”.

TOPÓR ZAMIAST PUCHARU

Głównym trofeum zawodów, jak wynikałoby to z nazwy, nie był jednak oklepany i błyszczący pozłotą kielich, a piękny, stylizowany topór. Trzeba przyznać, że bez wątpienia lepiej pasujący do rodzaju zmagań, czyli zawodów drwali. Trofeum to zdobył Adam Woźniak (ZUL „Żubr” Szczytno), który uzyskał 944 pkt. Tuż za nim uplasował się Edward Kobus (ZUL Skłodowska, Kaczyński Szczytno) z 892 pkt, zaś trzecie miejsce przypadło Kazimierzowi Bubrowieckiemu (ZUL Skłodowska, Kaczyński Szczytno) - 888 pkt.

Według opinii jurora Krzysztofa Baszaka, uzyskane wyniki, jak na pierwsze tego rodzaju zwody przeprowadzone przez Nadleśnictwo Spychowo są zaskakująco dobre. Maksymalnie bowiem można zdobyć 1 160 pkt, co jednak zdarza się raczej na zawodach rangi krajowej.

M.J.Plitt/fot. M.J.Plitt