Tłok i ścisk

Pierwszego listopada, czyli w dniu Wszystkich Świętych gromadnie odwiedzamy groby bliskich i całkiem nieznanych nam osób. Od lat w ów szczególny dzień pod nową i starą szczycieńską nekropolią panuje nieopisany tłok i ścisk. Usiłując temu zaradzić, miejskie władze zmieniają organizację ruchu na odcinkach dojazdowych. Wysyła się też policjantów do kierowania ruchem, ale jak nie pomagało to dawniej, tak i nie pomogło w tym roku. Na ul. Reja, Mrongowiusza i Mazurskiej tworzyły się przeogromne korki - fot. 1.

Można byłoby to skomentować tak: w Szczytnie, w dniu 1 listopada miejscem kontemplacji na temat istnienia nie jest cmentarz, a samochód tkwiący w korku.

Ów tłok powoduje nie tylko wielka (i rosnąca z roku na rok) liczba zmotoryzowanych, ale też brak należytej informacji. I już nie tyle o zmianie organizacji ruchu, ale o nowo udostępnionych miejscach do parkowania.

W zeszłym roku za nową częścią nekropolii (naprzeciwko biurowca GDDKiA) zorganizowano wielki parking, który był czynny i teraz.

Tyle że co z tego. Popatrzmy, jak wyglądała ul. Mrongowiusza - fot. 2.

Cała zastawiona była parkującymi maszynami, z których ostatnia ginie gdzieś daleko w perspektywie, stojąc niemal na przedpolach wsi Romany.

Samochodziarze ustawili się jeden za drugim, na kilometrowym, a może i dłuższym odcinku, gdy tymczasem wystarczyłoby skręcić w prawo (w miejscu, gdzie wskazuje strzałka na fot. 2), aby dostać się na obszerny parking i nie tarasować szosy.

Miejsca na tym zaimprowizowanym placu postojowym nie brakowało - fot. 3.

"Kurek" naliczył raptem 10 aut, podczas gdy zmieściłoby się, i to na luzie, bodaj dziesięć razy więcej!

Choć sporo osób korzystało w tym roku z miejskiej komunikacji, nie odciążyło to ruchu samochodów osobowych. Na przycmentarnym przystanku największym powodzeniem cieszyła się linia nr 3 - fot. 4.

W BŁOCKU I KAŁUŻACH

Pogoda tego dnia nie dopisywała. Rankiem i tuż po południu przeszły nad miastem deszcze, wskutek czego na nekropoliach (nowej i starej) powstały kałuże i błoto. Poruszanie się po cmentarnych alejkach o nieutwardzonej nawierzchni stało się znacznie utrudnione - trzeba było stąpać skrajem ścieżek - fot. 5.

Także gruntowy parking przy kwaterze żołnierzy AK, jak i wejście na tę część nekropolii mocno rozmiękły, stając się trudne do przebycia.

Kiedy zaś odwiedzający tę część cmentarza udawali się do domów znajdujących się w okolicach ulicy Suwalskiej, Piaskowej czy Ciasnej nie mieli jak pokonać skrzyżowania ul. Mrongowiusza ze Śląską. Oto, co zaobserwował "Kurek" w tym miejscu - fot. 6.

Młodzi i starsi szli na przełaj, przez skrzyżowanie, a przecież właśnie w ów szczególny dzień ruch samochodowy był tutaj wielki. W głębi fotografii, w otoku, widać policjanta kierującego ruchem, ale zbyt wielka odległość nie pozwalała mu na zasygnalizowanie pieszym, że postępują wysoce niewłaściwie, no i niebezpiecznie dla siebie oraz innych użytkowników drogi. Zapewne przydałoby się więcej funkcjonariuszy lepiej rozstawionych w takich newralgicznych miejscach.

GALIMATIAS

Władze miejskie niby starają się o to, by dojazd na miejskie nekropolie w dniu Wszystkich Świętych był znośny. Urządzają nowe miejsca do parkowania, zmieniają sposób organizacji ruchu, ale brak informacji powoduje, że owe staranie bierze w łeb. Samochodziarze parkują wzdłuż ulic Mazurskiej, Reja i Mrongowiusza, co powoduje wielkie zatory na tych traktach. W dodatku między pojazdami tłumnie przemieszczają się także i piesi, zatem ogólny galimatias oraz ścisk gotowy. A gdy jeszcze nie dopisze pogoda - trochę popada - to niewielka liczba wybrukowanych cmentarnych alejek powoduje, że odwiedzający groby przeciskają się między kałużami i taplają się w błocku. Brodząc po kostki w rozmiękłej mazi psioczą pod nosem - kontemplacyjny oraz podniosły nastrój święta pryska. Stanowczo nie tak powinno to wszystko wyglądać w ów szczególny, zdarzający się tylko raz w roku dzień.

OGNIKI - DROGOWSKAZY

Sąsiadujące z sobą mogiły ks. prałata Roberta Dziewiatowskiego i proboszcza Władysława Łaniewskiego tonęły już nie tyle w powodzi kwiatów, co zniczy - fot. 7.

Każdy, przybywszy na cmentarz w dzień Wszystkich Świętych, zapala bowiem ognik na mogile bliskiej lub znajomej osoby. Taki po prostu jest obyczaj.

Ale... skąd wziął się i co znaczy?

Otóż (jak podaje""Wikipedia") w bardzo dawnych czasach, w dniu Wszystkich Świętych rozpalano wielkie ogniska na rozstajach dróg, aby wskazać szlak wędrującym duszom i po to też, aby przy okazji mogły się ogrzać. Z czasem zaprzestano tego obyczaju, a w XVI i XVII w. zapalano już tylko miniaturowe ognie bezpośrednio na grobach. Dzisiaj rolę tę pełnią znicze.

PIERWSZY ŚNIEG

Tegoroczna jesień była bardzo piękna, obfitująca w wiele ciepłych dni. Jeszcze całkiem niedawno słonko tak przygrzewało, że co bardziej gorące osóbki paradowały w koszulkach, bądź bluzkach z krótkim rękawem. Ba, liście na drzewach ciągle trzymały się gałęzi, a na ratuszowym balkonie kwitły w najlepsze pelargonie

Wydawało się, mimo że były to ostatnie dni października, że zima wraz ze śniegami to jakaś odległa i nierealna perspektywa.

Tymczasem przyszły Zaduszki, a wraz z nimi pierwszy tegoroczny śnieg. Zrazu sypało jakby nieśmiało, ale potem coraz bardziej intensywnie, aż wreszcie miasto i okolice pokrył śnieżny całun.

Ów puchowy desant z nieba najbardziej dał się we znaki kierowcom.

Ich ośnieżone maszyny powoli przemierzały główne miejskie szlaki, bo śliskość zrobiła się okropna - fot. 8.

Niektórych, mniej ostrożnych kierowców, czasami zarzucało na zakrętach, ale do poważniejszego wypadku w tym dniu nie doszło.

Na terenach miejskich opady śniegu nie są zjawiskiem pożądanym - ileż to roboty z odśnieżaniem, nie mówiąc już nic o wątpliwej przyjemności spaceru w chwili, gdy śnieg zacina i sypie się za kołnierz. Trzeba jednak dodać, że biała kołderka nadaje miastu niemałego uroku.

Hm, a podmiejskie okolice, np. mostka na strudze wyglądają, gdy okryje je śnieg, zgoła bajkowo - fot. 9.

2006.11.08