Od kilku lat wczesną wiosną powraca temat kleszczy. Coraz częściej słyszy się o przypadkach zachorowań na boreliozę i odkleszczowe zapalenie mózgu - choroby przenoszone przez te groźne pajęczaki. Pewne jest, że populacja pasożytów w mazurskich lasach gwałtownie wzrosła.

Sezon na krwiopijców

PSY W NIEBEZPIECZEŃSTWIE

Jacek Wydrzyński na co dzień mieszka w Warszawie. Domek na osiedlu koło Trelkówka kupił kilka miesięcy temu. Kolonia, położona po lewej stronie szosy do Dźwierzut liczy kilkadziesiąt domów. Zdecydowana większość z nich służy tylko jako baza letniego wypoczynku. Stałych mieszkańców jest zaledwie kilkunastu. Miejsce wydaje się oazą spokoju: sielskie nazwy uliczek, bliskość jeziora Sasek Wielki i stawu rybnego Kobylocha - to wszystko sprawia, że osiedle rozrasta się w błyskawicznym tempie. Jacek Wydrzyński jest coraz mniej zadowolony z wyboru tego miejsca. Powodem są zastraszające ilości kleszczy, które w tym roku dają się we znaki ludziom i jeszcze bardziej zwierzętom.

- Sytuacja jest dramatyczna. Z powodu kleszczy straciłem niedawno kota, psa ledwo weterynarz ze Szczytna odratował - relacjonuje Wydrzyński. Każdy spacer ze zwierzęciem kończy się ściąganiem z niego kilkudziesięciu kleszczy. Nie trzeba nawet wychodzić do lasu, bo jest ich pełno na otaczających osiedle nieużytkach, a nawet w przydomowych ogródkach i na trawnikach. Na niewiele zdają się przeciwkleszczowe preparaty chemiczne: zwierzęta jak chorowały, tak chorują. Wydrzyński i niektórzy jego sąsiedzi boją się wychodzić ze swoimi psami poza granice posesji.

Mieszkająca po drugiej stronie szosy Wiesława Kądziołka jesienią straciła dwa psy.

- Najgorsze pory to wiosna i jesień. Kot potrafi wtedy przynieść na sobie nawet piętnaście kleszczy. Psy wyprowadzamy tylko na smyczy - opowiada pani Wiesława.

Pełne ręce roboty mają lekarze weterynarii. Do lecznicy Jarosława Tołoczki z powodu kleszczy trafia dziennie nawet pięć psów.

- Ważny jest czas. Jeśli ktoś przyniesie zwierzę zbyt późno, niestety, nie udaje się go uratować - mówi Jarosław Tołoczko.

PRYSKAĆ CZY NIE

Jacek Wydrzyński i jego sąsiad Jan Sudak twierdzą, że zatrzęsienie pasożytów w okolicach Trelkówka nie jest zjawiskiem normalnym.

- Widziałem mapy, z których wynika jasno, że okolice na północ od Szczytna to obszar największego zagrożenia kleszczami w całej Europie - mówi Sudak. On i Wydrzyński uważają, że najlepszą metodą walki z pajęczakami byłyby opryski okolicznych lasów i nieużytków.

- Takie rozwiązanie stosuje się w innych krajach. Tutaj powinna się tym zająć gmina Szczytno - mówi Wydrzyński.

Od urzędników w gminie usłyszeliśmy jednak, że dotąd do urzędu nie wpłynął ani jeden wniosek w sprawie kleszczy, a ewentualnym zwalczaniem pasożytów zajmuje się nadleśnictwo. Tymczasem nadleśniczy z Korpel Waldemar Żebrowski pomysł stosowania oprysków uważa za absurdalny.

- Czytałem, że takie rzeczy robiło się na Zachodzie, w parkach i ogrodach botanicznych, a więc na bardzo ograniczonej przestrzeni. Kleszcz żyje w najniższych warstwach lasu. Rozpylając trucizny z samolotów nic mu nie zrobimy, a przy okazji ucierpią inne zwierzęta - mówi nadleśniczy. Dodaje, że nie słyszał, żeby w Polsce ktoś zdecydował się na sięgnięcie po takie środki.

SĄ WSZĘDZIE

Nikt nie neguje jednak, że kleszczy jest w tym roku wyjątkowo dużo, i to nie tylko w lesie. Można je spotkać także w miejskich parkach, ogródkach działkowych i na trawnikach.

- W tym roku z kleszczami jest dramat - przyznaje Elżbieta Burzyńska-Miszczak, rzecznik wojewódzkiego sanepidu. Dodaje, że najwięcej pasożytów, wbrew temu co mówią mieszkańcy Trelkówka, żyje we wschodniej części województwa, przy granicy z najbardziej "kleszczowym" w całej Polsce województwem podlaskim. Tam notuje się najwięcej przypadków zachorowań na boreliozę i odkleszczowe zapalenie mózgu. Zdaniem Elżbiety Burzyńskiej-Miszczak zdecydowanie groźniejsza jest ta druga choroba, ponieważ nie ma na nią szczepionki.

- Optymistyczne jest to, że rośnie świadomość ludzi. Coraz więcej osób chce się szczepić, częściej zgłaszają się do nas na badania - twierdzi Burzyńska-Miszczak.

O kleszczowej pladze mówi również nadleśniczy Żebrowski. Wspomina, że dwadzieścia siedem lat temu, kiedy zaczynał pracę w nadleśnictwie, popularna była opinia, że w okolicy Szczytna najwięcej niebezpiecznych pajęczaków można spotkać wokół Kulki, ze względu na rosnący tam las liściasty.

- Dzisiaj to już zupełnie nieaktualne. Kleszcze są wszędzie - mówi Waldemar Żebrowski. Jego zdaniem trudno wskazać przyczynę takiego zjawiska.

ZACHOWAĆ OSTROŻNOŚĆ

Ekspansja kleszczy nie jest jednak powodem do paniki. Państwo Jadwiga i Antoni Świetlikowscy, prowadzący w Trelkówku gospodarstwo agroturystyczne uważają, że przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności ani zwierzętom, ani ludziom nie zagraża poważniejsze niebezpieczeństwo.

- Ludzie się denerwują, bo sytuacja zmusza ich do tego, żeby trzymali psy krótko i nie wypuszczali ich do lasu. O zwierzęta trzeba po prostu dbać - mówi Antoni Świetlikowski. Państwo Świetlikowscy również stracili niedawno dwa psy. Przyczyną ich śmierci nie były jednak kleszcze.

- Jeden miał raka płuc, a drugi umarł po prostu ze starości - mówi Jadwiga Świetlikowska i dodaje, że stosowanie preparatów chemicznych odstraszających pasożyty w zupełności wystarcza. Obecnie w domu Świetlikowskich znowu są dwa psy, przywiezione ze schroniska w Szczytnie. Jak do tej pory, z powodu kleszczy nic im się nie stało.

O spokój i ostrożność apeluje również Elżbieta Burzyńska-Miszczak. Twierdzi, że aby uniknąć chorób, należy po każdym powrocie z lasu dokładnie obejrzeć swoje ciało i najlepiej wziąć prysznic.

- Osobiście jestem zapalonym "łazikiem leśnym", do lasu chodzę praktycznie codziennie. W ciągu roku znajduję na ubraniu może z pięć kleszczy, to wszystko. Wystarczy się pilnować, a przy jakichkolwiek podejrzanych objawach jak najszybciej zgłosić się na badanie - radzi rzecznik sanepidu w Olsztynie.

Do takich porad Jacek Wydrzyński podchodzi sceptycznie. Twierdzi, że ma dość nieustannego pilnowania się.

- Przyjeżdżam tu wypoczywać, a nie ciągle sprawdzać, czy coś mi nie zagraża. Jak tak dalej pójdzie sprzedam ten dom - zapowiada.

Wojciech Kułakowski

2007.04.11