POSTULOWANY ZNAK

Postulowany znak

W pełni lata pisaliśmy o pewnej pani, która wyjechała spod hali „Mazur” i skręciła w lewo. Zaraz po tym manewrze zatrzymali ją policjanci i wystawili mandat, bo jechała pod prąd. Ukarana miała jednak zastrzeżenia. Przy wyjeździe z placu postojowego nie było znaku, który nakazywałby skręcanie tylko w prawo. Policjanci odparli na to, że ul. Żeromskiego na odcinku od ul. Linki do ul. Polskiej jest jednokierunkowa i każdy wjeżdżający na parking powinien o tym pamiętać przy wyjeździe z niego. Przyznaliśmy wówczas, że to argument zasadny, ale najlepiej byłoby postawić pod halą znak nakazujący skręt w prawo, co przecież nie jest jakąś wielką sztuką. Po około czterech miesiącach stało się. Znak przy wyjeździe z placu postojowego pod halą targową w końcu się pojawił. Teraz wszystko jest jasne – w lewo skręcać nie wolno! Pozostaje jednak pytanie - dlaczego tak długo zwlekano z postawieniem znaku?

SKUTECZNA ZASŁONA

Podobne zdarzenie i to całkiem niedawno miało miejsce na skrzyżowaniu ul. Żwirki i Wigury z ul. Odrodzenia. Kilka dni temu inny nasz Czytelnik został ukarany mandatem za niedozwolony skręt w lewo na tym skrzyżowaniu. Sytuacja drogowa wygląda w tym miejscu tak, że widzimy znak - uwaga na drogę z pierwszeństwem przejazdu i w zasadzie to wszystko. Skoro tak, to niby dlaczego nie wolno skręcać w lewo?

Cóż, stoi tutaj jednak stosowny znak, tyle że dość skutecznie zasłonięty i zobaczyć go można dosłownie w ostatniej chwili, w zasadzie podczas manewru skręcania. Problem można byłoby rozwiązać w bardzo prosty sposób - oba znaki umieścić na jednym i tym samym słupku i byłoby po kłopocie.

POJAZD ZASTĘPCZY?

W jeszcze innym punkcie miasta natknęliśmy się w ubiegły czwartek na dość oryginalną scenkę drogową. Pod dużym i wyraźnym znakiem informującym, że mamy do czynienia z przystankiem autobusowym komunikacji miejskiej (ul. Sienkiewicza), stał sobie samochód. Choć z przodu i z tyłu pojazdu było dużo wolnego miejsca, to został on zaparkowany dokładnie pod tablicą, jakby był autobusem. Już zaczęliśmy podejrzewać, że być może owa maszyna to zastępczy pojazd miejskiej komunikacji, ale ponieważ przez dłuższy czas nikt z niego nie wysiadał, ani wsiadał, hipoteza ta musiała upaść.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.